piątek, 27 listopada 2015

Walka o dziecko

Wczoraj po raz kolejny poczułem ingerencje osoby trzeciej w związek. Tym razem mój związek z dzieckiem. Żona powoli zaczyna prowokować mnie do tego bym zaczął robić problemy z kontaktami z dzieckiem. Wczorajsze podejście do stworzenia konfliktu było takie: Poinformowała mnie że mam nie przywozić do niej dziecka do 19:00 więc postanowiłem ten czas wykorzystać na spacer. Po godzinie 18:00 żona dzwoni do mnie jak oszalała, żebym natychmiast jej dziecko przywiózł. Taką jakąś panikę sobie nakręciła jakby nie wiadomo co się działo. Przyjechaliśmy do niej parę minut po ósmej. Oczywiście złość niesamowita od razu zakazy odwiezienia dziecka rano. Niesamowite pomyślałem. Odpuściłem oczywiście bo nie ma sensu sobie skakać do oczu z uwagi na czyjeś złe intencje. Czuje to bardzo wyraźnie, że ktoś z zewnątrz chce krzywdzić nawet w ten sposób moje dziecko. Za dobrze znam swoją żonę żeby samo jej takie coś przyszło do głowy. Ja o miłość dziecka do siebie się nie boje. Dziecko kocha mnie bardzo i spokojnie mogę poczekać. Nawet gdyby to czekanie miało trwać długo. Dziecko kiedyś "podziękuje" krzywdzicielom i odejdzie.
Silniejszy dla mnie ten kto cierpliwy jest. Słaby ten kto się poddaje. W tym przypadku spokój jest nieprawdopodobną siłą.

środa, 25 listopada 2015

Prezenty

Wczoraj miałem wypadek samochodowy. Wjechałem centralnie w znak drogowy który stał na środku ulicy. Był nie oznakowany. Było ciemno i nie widziałem go. Na szczęście wjechałem w niego 5km/h. Nic wielkiego się nie stało. tylko zderzak przedni całkiem rozbity. W domu samotność ale aktywna, jestem w ciągłym kontakcie z ludźmi podobnymi do mnie więc nie odczuwam dyskomfortu. Żona chyba zaczyna tęsknić za miłością :). Chciałbym żeby to była tęsknota za moją miłością. Zaczynam już żonę traktować poważnie. Coraz rzadziej mówię do niej oooo Misiaco... Teraz będzie mogła wreszcie poczuć się nie od zwierzęco ;). Dziś w planie mam przygotować prezenty dla kilku osób. Pochwale się jak już je przygotuje. Na razie kupa roboty.

wtorek, 24 listopada 2015

Odbudowa relacji

Zastanawiam się jak odbudować relacje z żoną. To temat niezmiernie trudny ponieważ żona ciągle pozostaje pod wpływem złych ludzi. Żona pragnie im udowadniać jaka jest samodzielna i samowystarczalna. Myśli, że w ten sposób zyska sobie szacunek w towarzystwie. Pewnie tak, bo radość złych ludzi ze zniszczenia jest większa niż z jej samodzielności. Czy będzie potrafiła to rozeznać? Myślę, że nie prędko.

Istnieje taki światopogląd, że dziecko lepiej wychowywać w odosobnieniu. Żona i jej kółko wzajemnej adoracji korzysta z tej teorii. Teoria ta jest z tej samej serii co słuszność aborcji, czy słuszność zapłodnienia invitro. Najgorsze jest to, że aby przekonać się, że to nie jest prawda żona musi najpierw skrzywdzić dziecko aby się o tym przekonać. Moją reakcją na wyrządzane dziecku zło musi być bezwzględna miłość do żony. Dziecko musi widzieć wzorzec i właściwą postawę przynajmniej jednego rodzica. Da jej to w przyszłości możliwość rozeznania i wybrania właściwej drogi. Jedyne co mogę zażądać to kategoryczny zakaz przebywania dziecka w patologicznym towarzystwie, które zdominowało żonę.

niedziela, 22 listopada 2015

7000 Odsłon

 
Oglądalność bloga nabiera tępa. Obecnie blog przekroczył już ponad 7000 odsłon. Temat jest na czasie. Myślę, że miliony par mają problemy z komunikacją w małżeństwie. Istnieje również dziwne społeczne przyzwolenie na rozwód, który w samej swojej istocie jest złem. Wytworzyła się cała machina do zwalczania małżeństw wpajana ludziom poprzez media. Biznes rozwodowy kwitnie. Pojawiają się prawnicy fabrykujący kwity i zaświadczenia. Podejrzewam, że sporo par i małżonków, którzy pragną ratować swoje małżeństwa ugina się przed tą całą machiną pogardy i zniszczenia. Nieliczni, którzy podejmują walkę są uważani zamiast za bohaterów to za religijnych fundamentalistów lub oszołomów po prostu. Coś jest nie tak !!! Do tego stopnia ludzie są już zdemoralizowani, że za dobro dla dziecka uznają rozwód rodziców. Nic bardziej błędnego podkreślam z całą stanowczością. Zachwianie fundamentu rodziny ma swoje poważne konsekwencje dla rozwoju dziecka i jego późniejszych relacji w swoim małżeństwie. Rozwód nie tylko wywiera zły wpływ na obojga małżonków doprowadzając bardzo często do  osobistych tragedii i poczucia wiecznego nieszczęścia. Wywiera również ogromnie niszczący wpływ na potomstwo oraz na kolejne pokolenia. Podejmowanie decyzji o rozwodzie to ogromna odpowiedzialność. Oczywiście nie wykluczam samej rozłąki jako coś złego, bo może ona być bardzo pomocna w ratowaniu relacji. Gorzej gdy rozłąkę chce się wykorzystywać po to by uzyskać rozwód właśnie.
 
Czuje wewnętrzną potrzebę zajęcia się tym tematem. Myślę, że jest potrzeba stworzenia silnej świeckiej grupy wsparcia, która nie tylko będzie uczyła zachowań i relacji podczas zgłoszonej sprawy rozwodowej, ale da też silny fundament w oporze przed propagandą ogłupiałych życiowo nieodpowiedzialnych ludzi.

piątek, 20 listopada 2015

We fight for love


Jako dziecko oglądałem setki razy film Commando. Bardzo podobała mi się postawa głównego bohatera. Walczył sam ze złymi ludźmi, którzy chcieli skrzywdzić jego córkę. Jako dziecko chciałem być taki jak on. Może ta dziecięca chęć upodobniła moje życie do scenariusza filmu. No cóż, zajmuje się kulturystyką, walczę w sądzie nie z żoną a z jej postawą, która jest nabyta poprzez wpływ złych ludzi. Muzyczka i tekst piosenki też się zgadza ;).

Wybuch


Dziwna sprawa... Mam w domu lampy halogenowe w pokoju ( 40W). W miarę świeże te żaróweczki były. Może miesiąc miały, na pewno nie więcej. Kończąc dzień sądu tuż przed snem pomyślałem sobie, że pokonałem złego ducha. Ledwo pomyślałem... a nastąpił wybuch lampy halogenowej. nie tylko żaróweczka wybuchła ale rozsadziło również klosz. Nigdy czegoś takiego wcześniej nie przeżyłem. Generalnie sporo dziwnych zjawisk jak na jeden dzień pomyślałem. Pozamiatałem szkło i poszedłem spać.

Kolejne dni zaczęły się tradycyjnie. Dziecko jeszcze bardziej przytula się do mnie niż przed rozprawą. W zasadzie chyba czuje, że ratuje jej rodzinę. Staje się dla niej takim osobistym bohaterem. Myślę, że córka w przyszłości będzie dumna ze swojego ojca. Będę miał wpływ na jej życie niosąc pozytywny przykład. Tak mi się wydaje. Oby mama też pozbierała się w sobie i pokazała postawę godną matki. Teraz siedzę nad projektami. Bo przez sprawę narosło mi sporo zaległości i nie byłem w stanie o niczym innym myśleć jak o sprawie. Więc odgrzebuje się z zaległości :) Trzymajcie kciuki bo sporo fajnych firm się do mnie zgłosiło :)

środa, 18 listopada 2015

Tęcza

 
Dziś dzień rozprawy rozwodowej pierwszej o orzekanie mojej winy. Wczoraj jeszcze do późnych godzin nocnych kompletowałem materiał dowodowy do sprawy. Wszystko miałem dopięte na ostatni guzik. Zadzwoniłem do żony czy nie chciałaby żebym ją podwiózł pod sąd. Niestety nie chciała, więc uszanowałem to. Do tej pory jeździliśmy razem do sądu. Więc delikatna zmiana nastąpiła. Wiedziałem, że będzie się dziś za mnie modliło sporo osób. Byłem jakiś taki pobudzony, skoncentrowany i w dobrym humorze. Spokój towarzyszył mi do ostatniej chwili. Zdziwiłem się jak jadąc samochodem przed sobą zobaczyłem tęcze,  która otaczała swoimi promieniami sąd. Ucieszyłem się bardzo wtedy. Wiedziałem, że to nie przypadek. Takie rzeczy za często się nie dzieją i to jeszcze bez deszczu. Wiedziałem, że Maryja jest ze mną. Takie dziwne poczucie wewnętrzne miałem i oczy mi podeszły łzami. Delikatnie przejąłem się jak zobaczyłem, że nie ma powołanych moich świadków. Mój prawnik musiał pojechać do Warszawy do Senatu więc delikatnie mówiąc poczułem się sam wobec żony i jej świadków. Na szczęście miałem zupełnie przyzwoitą aplikantkę, która bardzo dobrze znała moją sprawę (przynajmniej tak mi się wydawało ;) ). Super mnie poprowadziła. Sama rozprawa była fantastyczna. Świadkowie żony zeznawali przeciw żonie a ja siedziałem i słuchałem co mają na sumieniu z uśmiechem na twarzy czasami. Sędzina fajnie też poinformowała żonę, że skoro zaczynamy rozprawę i przy jej 20 świadkach których musi przesłuchać rozprawa potrwa od 4 do 5 lat. Ręce żonie opadły a u mnie banan nie schodził z ust.
Fantastyczny był koniec kiedy to Sędzina wyznaczyła rozprawę na przyszły rok w dzień urodzin mojej żony. Podchwyciłem datę i z radością poinformowałem o tym całą salę że to w urodziny żony więc czy mogę przybyć z szampanem i tortem na rozprawę. Zrobiło się wtedy bardzo wesoło i prawnik żony spointował, że do tego czasu na pewno się już pogodzimy.  Miłe słowa ale jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Godzinę po rozprawie łzy same zaczęły mi cieknąć po policzkach bo przypomniałem sobie sen mojej córki w którym był tort a na torcie zdjęcia mnie i żony z okresu ślubu i zdjęcia nas z sali rozpraw. To niesamowite naprawdę, żeby aż taki zbieg okoliczności?

niedziela, 15 listopada 2015

Zbliża się termin rozprawy

Już w środę stanę przed sądem w sprawie własnej rodziny. Widzę jak dziecko stara się by zmienić zdanie mamy. Ostatnio byłem trochę zdziwiony postawą córki, która poprosiła mnie bym na chwile zabrał ją do kościoła. Spytałem po co ? To już nie twoja sprawa odpowiedziała 6 letnia córka.
Był dzień w którym zdecydowałem się na zakup kwiatów dla żony. Zrobiłem zakupy dla niej, dla kota i wspaniały duży zestaw kredek dla dziecka. Córka uczyła się ostatnio w przedszkolu kolęd więc zaczęła je śpiewać w samochodzie. Jadąc do mamy śpiewaliśmy na zmianę kolędy w różnych konfiguracjach. Dziecko wpadło na pomysł, że jak przyjdziemy do domu to wejdzie mi na ręce będzie w pozycji poziomej trzymać kwiaty dla mamy i będziemy śpiewali własnie razem kolędę. Tak się stało. Żona się ucieszyła. Widzisz, widzisz mamo tata Cię kocha.
Weekend to czas przygotowań i modlitw. Ważne jest bym zachował spokój który towarzyszy mi już od dawna. Stawka jest ogromna. Liczę na to, że sąd nie przychyli się do demoralizacji dziecka i niszczenia rodziny. 

poniedziałek, 9 listopada 2015

Kwiaty dla żony

Cały weekend spędziłem z dzieckiem. To był naprawdę bardzo miły czas. Spędziłem go z córką bardzo aktywnie. Najważniejsze to co utkwiło mi w głowie to porady mojej córki, która bardzo stara się wpłynąć na mamę żebyśmy byli znowu razem. Córka opowiedziała mi, że kilka razy próbowała powiedzieć mamie że bardzo mnie kocha i że chce byśmy byli znowu razem. Ja jej powiedziałem, że nic straconego ponieważ ja bardzo kocham mamę. Córka się ucieszyła i zaczęła doradzać. Tata to weź teraz kwiatka. Poleciała do swojego pokoiku i wygrzebała jakiegoś papierowego :). Schowaj go za plecami i jak przyjdziemy do mamy to wręczysz go i powiesz jej jak bardzo ją kochasz... To wszystko było tak pełne dziecięcej ekspresji i tak przepełnione dziecięcą nadzieją. Bardzo spodobał mi się jej pomysł :). Zrobiłem tak jak mi powiedziała. Żona nie była szczęśliwa.
 
Dziś wracam już ze spotkania z prezesem który zaprosił mnie na przeprosiny. Powiedział, że jest zadowolony z mojej postawy i ma ochotę nadal współpracować ze mną. W styczniu zrealizujemy kolejny projekt. To dało mi sporo nadziei w ludzi i ich zachowania. Generalnie nie powinien chcieć ze mną rozmawiać, a jednak rozmawiał i obiecał kolejne zlecenia. Cud?...  W drodze do niego odezwały się 2 gigantyczne firmy z pytaniem czy mogę wycenić im swoje usługi. Bardzo podbudowało mnie to na duchu.
 
Zmartwiła mnie codzienność związana ze sprawą której nie chce. Muszę się dobrze przygotować na linii obrony, bo zarzuty mam straszne. Zastanawia mnie tylko zaślepienie żony. Czy aż tak bardzo ją zaślepili że nie potrafi zobaczyć starań własnego dziecka? Czy środowisko w którym się obraca dokonało na niej tak demoralizującego postrzegania rzeczywistości, że krzywdzenie własnego dziecka nie stanowi dla niej problemu?

czwartek, 5 listopada 2015

Nieugięta postawa

Ostatnio tak zastanawiam się nad tym wszystkim co dzieje się wokół mnie. Tak sobie podsumowałem co wydarzyło się podczas  tego kryzysu. Nastąpiło wiele zmian nie tylko we mnie ale również zmian nastawienia wielu ludzi do mnie. Nie wspominając o zaskakujących zmianach politycznych w kraju. Gdy po raz pierwszy sięgałem po różaniec nie zdawałem sobie sprawy z tego, że aż taką ma moc. Jako naprawdę zwykły chłopak doświadczam pomocy od niezwykłych ludzi. Nie jestem godzien aby moją sprawą zajmowała się elita narodu polskiego a jednak tak się dzieje.
Zmiana układu politycznego w Polsce też ma dla mnie symboliczne znaczenie ponieważ ludzie wybrali katolicki charakter państwa dając tym samym kres dewiacji i patologi, która chciała zdominować życie polaków.
Moja postawa wycofania oraz oczekiwania nie jest taka najgorsza. Czasami trzeba dać komuś chwile czasu na przemyślenie sprawy. Dziś po raz kolejny dowiedziałem się o tym w pracy.

Historia była taka: W związku z ostatnim natłokiem prac, zawaliliśmy z terminem wykonania jednej rzeczy dla naszego całkiem nowego klienta. Opóźnienia były straszne i Klient naprawdę czuł się źle podczas współpracy ze mną. Dziś zadzwoniłem do managera tej firmy, przeprosiłem, nałożyłem sobie umówioną karę i poprosiłem o spotkanie z prezesem w celu osobistego przeproszenia go.
Długo nie musiałem czekać. Prezes osobiście zadzwonił do mnie. Zaprosił mnie w poniedziałek na spotkanie. Super pomyślałem. Mam szanse przeprosić osobiście i dorwać się do kolejnych zleceń :) he he he... Oczywiście jak będą chcieli współpracy z kimś takim jak ja. (powiem wam, że to naprawdę duża firma).