sobota, 23 kwietnia 2016

Obiad u żony


Dużo ciekawych rzeczy wydarzyło się w zeszłym tygodniu, który zaczął się od weekendowego spotkania z obrońcami rodzin. Było nas ok 140 osób w jednym miejscu. Każda z osób miała swoją własną wyjątkową historię. Piękne było to, że pomimo tak często bardzo trudnych doświadczeń trwają w miłości albo się jej po prostu uczą. Trzy dni wykładów zawsze otwiera głowę i utwierdza w sensowności swoich działań. Oczywiście musiałem wzbudzić kontrowersję u kilku osób swoim stwierdzeniem, że prawdziwa miłość jest naiwna, nie jest sprawiedliwa, jest bez oczekiwań i jest jedna. Nie ma jej odłamów i podziałów. To chyba najtrudniejsze w miłości godzić się na grzech osoby, którą się kocha. Działania zmierzające do nawracania osoby przymusem, sztucznie wytworzonymi konsekwencjami, granicami etc. zaspakajają wyłącznie ego nawracającego. W związku z tym, że "ego" w miłości nie występuje taka postawa w samej swej istocie i fundamencie jest iście lucyferyczna wzmagająca bunt i nienawiść u osoby nawracanej. Trudne... ale gdy uważnie przyjrzymy się temu zjawisku dostrzeżemy to co jest sednem sprawy. Najtrudniejsze to zostawienie sprawy woli Bożej i czas kiedy się ta wola wypełni. Człowiek w samej swej naturze niecierpliwy jest.
Wierzyć w Boga? A może po prostu uwierzyć, że wszystko będzie dobrze. Są inne mechanizmy, które mogą nawrócić osobę kochaną. Tym mechanizmem jest własna przemiana. Świadectwo istnienia Boga przez naszą cudowną przemianę. Czasem sobie myślę, że Bóg powołuje nas do czynienia cudów. Kto nie wypełnia tej woli oddaje się w ręce lucyfera.

Ja świadectwo działania Boga na mnie odczuwam praktycznie codziennie. Czuje się bardzo kochany, doceniony, moja córka jest ze mnie dumna. Jestem pełen radości. Czasami dopada zwątpienie ale niebawem zwątpień też się pozbędę. Mam już na to swój plan :).

Długo nie widziałem się z dzieckiem bo prawie tydzień :). Dziecko było chore. Nie chciałem przeszkadzać żonie w kuracji córki choć zaoferowałem jej swoją pomoc. W czwartek przyszedłem po dziecko, które już biegało po placu zabaw. Długo to nie trwało a dziecko wisiało mi już na szyi. Później żona zaprosiła mnie na obiad. Był pyszny. Dostałem łososia ze szparagami i malutkimi pomidorkami. Taki zdrowy i dietetyczny. Chwile porozmawiałem z żoną. Pośmialiśmy się. Było całkiem przyjemnie. Później zabrałem dziecko i pojechaliśmy do mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz