środa, 18 listopada 2015

Tęcza

 
Dziś dzień rozprawy rozwodowej pierwszej o orzekanie mojej winy. Wczoraj jeszcze do późnych godzin nocnych kompletowałem materiał dowodowy do sprawy. Wszystko miałem dopięte na ostatni guzik. Zadzwoniłem do żony czy nie chciałaby żebym ją podwiózł pod sąd. Niestety nie chciała, więc uszanowałem to. Do tej pory jeździliśmy razem do sądu. Więc delikatna zmiana nastąpiła. Wiedziałem, że będzie się dziś za mnie modliło sporo osób. Byłem jakiś taki pobudzony, skoncentrowany i w dobrym humorze. Spokój towarzyszył mi do ostatniej chwili. Zdziwiłem się jak jadąc samochodem przed sobą zobaczyłem tęcze,  która otaczała swoimi promieniami sąd. Ucieszyłem się bardzo wtedy. Wiedziałem, że to nie przypadek. Takie rzeczy za często się nie dzieją i to jeszcze bez deszczu. Wiedziałem, że Maryja jest ze mną. Takie dziwne poczucie wewnętrzne miałem i oczy mi podeszły łzami. Delikatnie przejąłem się jak zobaczyłem, że nie ma powołanych moich świadków. Mój prawnik musiał pojechać do Warszawy do Senatu więc delikatnie mówiąc poczułem się sam wobec żony i jej świadków. Na szczęście miałem zupełnie przyzwoitą aplikantkę, która bardzo dobrze znała moją sprawę (przynajmniej tak mi się wydawało ;) ). Super mnie poprowadziła. Sama rozprawa była fantastyczna. Świadkowie żony zeznawali przeciw żonie a ja siedziałem i słuchałem co mają na sumieniu z uśmiechem na twarzy czasami. Sędzina fajnie też poinformowała żonę, że skoro zaczynamy rozprawę i przy jej 20 świadkach których musi przesłuchać rozprawa potrwa od 4 do 5 lat. Ręce żonie opadły a u mnie banan nie schodził z ust.
Fantastyczny był koniec kiedy to Sędzina wyznaczyła rozprawę na przyszły rok w dzień urodzin mojej żony. Podchwyciłem datę i z radością poinformowałem o tym całą salę że to w urodziny żony więc czy mogę przybyć z szampanem i tortem na rozprawę. Zrobiło się wtedy bardzo wesoło i prawnik żony spointował, że do tego czasu na pewno się już pogodzimy.  Miłe słowa ale jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Godzinę po rozprawie łzy same zaczęły mi cieknąć po policzkach bo przypomniałem sobie sen mojej córki w którym był tort a na torcie zdjęcia mnie i żony z okresu ślubu i zdjęcia nas z sali rozpraw. To niesamowite naprawdę, żeby aż taki zbieg okoliczności?

1 komentarz:

  1. wyraźnie widze tu Boze prowadzenie . Łukasz , gratuluje postawy

    OdpowiedzUsuń