sobota, 26 marca 2016

Dwie drogi


Od zawsze kiedy pamiętam wybieram tę drugą trudniejszą drogę. Jako dziecko drogę obowiązków i nauki zamiast zabawy na podwórku z rówieśnikami. W szkole średniej przedmioty te, które były dla mnie najtrudniejsze. Studia z przedmiotów, które najmniej lubiłem. Żonę z trudnym charakterem ale za to o gołębim sercu. Kupno mieszkania i założenie rodziny zamiast singielskiego stylu życia. Prawdę mówiąc trudna była moja duża pomoc w kupnie mieszkania dla żony. Trud polegał na całkowitym odciążeniu żony z bieżących wydatków co umożliwiło jej odłożenie pieniędzy na pierwszą wpłatę.  O dziwo pod wpływem miłości do żony nie przeszkadzałem jej na kontakt z towarzystwem, które z tego co zaobserwowałem wybiera zawsze łatwe drogi. Otworzyłem firmę nie mając kapitału ani zaplecza. Firma nadal istnieje i ją cały czas staram się rozkręcać oczywiście z różnym skutkiem. Współpracowałem z ludźmi, którzy nie zawsze byli uczciwi względem mnie. Wiele razy się na nich zawiodłem ale ciągle w nich wierze. Wierzę w miłość i to, że uda mi się otworzyć oczy żonie by nie szła w przepaść jaką proponują jej nowi znajomi a którą się zachłysnęła. Boje się, że droga żony będzie demoralizująca dla dziecka i dla jej starych znajomych, którzy podobnie jak ja też się niepokoją jej nową zaskakującą postawą.
Trudniejsza droga to również droga miłości i niezgadzanie się na demoralizacje dziecka rozwodem ale również otoczeniem które ugruntowuje żonę w patologicznych postawach. Ta trudniejsza droga wcale nie jest smutna i pełna cierpienia. Jest po prostu trudna i wymaga wysiłku i pokonania strachu oraz własnych słabości. Ta droga bez względu na jej rezultat daje poczucie spełnienia i myślę, że uśmiech na twarzy kiedy przyjdzie na mnie czas.
Ostatnio żona przygotowała mi sałatkę wraz z chrzanem na święta i spakowała do słoiczków. Ja wręczyłem żonie i córce różańce i ku memu zaskoczeniu przyjęły je. Miłe akcenty są fajne. Oby było ich więcej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz