niedziela, 7 sierpnia 2016

Umiejętność kochania

Przedyskutowałem i przeanalizowałem już wiele przypadków wielu ludzi. Zauważyłem, że najczęstszym powodem rozwodów jest nieumiejętność kochania. Brak miłości w człowieku objawia się tym, że czuje się on jak cymbał brzmiący. Ciągle czegoś mu mało, ciągle czegoś mu brakuje. Ciągle coś mu nie pasuje. Szuka ideału, którego nie ma i nigdy nie będzie. Różowe okulary można bowiem założyć na góra 3 lata kiedy mówimy o czasie zakochania. Później emocje opadają. Świat szarzeje i okazuje się, że oczekiwania nie są spełniane tak jak powinny być. Właśnie o oczekiwania tu chodzi. Słowo "oczekiwania" ma fundamentalne znaczenie w miłości. Prawdziwa miłość nie ma bowiem "oczekiwań". Oczekiwanie jest naturalną egoistyczną postawą. W miłości nie ma egoizmu Można oczekiwać i wymagać wyłącznie od siebie samego. Trzeba mieć wymagania do siebie samego nawet jeśli druga strona by od nas niczego nie wymagała. Takie postawienie sprawy oznacza miłość w pełni. Ludzie nie kochający swoich współmałżonków przesączeni są oczekiwaniami do nich a więc nie kochanie współmałżonka jest równoznaczne z niekochaniem kogokolwiek po za sobą. Miłości taki człowiek nie ma w sobie a więc jest nieszczęśliwy. Moja żona wielokrotnie płacze sama w domu z nieszczęścia które ją spotyka.  Szczęście każdego człowieka związane jest z dawaniem miłości. Człowiek oczekujący nigdy nie da miłości bo oczekuje czegoś w zamian. Takiej postawy oczekiwań nauczyła się moja żona właśnie. Nie miała takiej postawy nigdy wcześniej. Była dziewczyną o czystym i pięknym sercu. Więcej dawała niż brała. Kochała do momentu kiedy nie pojawiły się ideologie dążące do pojawienia się oczekiwań. Nie umiejętność rozmowy
z współmałżonkiem  była również czynnikiem podkręcającym oczekiwania i ich niespełnienie. Oczekiwania wpoili żonie ludzie, którzy nie potrafią kochać. Jedyne co potrafią te osoby to zakochać się na chwile. Każde zwierzę to potrafi z racji pojawiającej się chemii. Świat wynaturzeń jest niszczycielski w szczególności dla dziecka, które pragnę uchronić przed zagładą moralną na jaką obecnie jest narażone.
Nadal chciałbym obronić żonę przed wpływem tej zgubnej w każdym zakresie niszczycielskiej postawy narzuconej przez jej otoczenie. Mogę to uczynić wymagając wyłącznie od siebie. Mogę to uczynić kochając ludzi i będąc otwartym na innych. Mogę cieszyć się ludźmi, budować przyjaźnie pozostając tym samym wiernym żonie. Dzięki Bogu kocham i uczę się miłości każdego dnia, co sprawia, że jestem szczęśliwy i rozwijam się. Miłość do innych staram się wyrażać po przez czułość
i szacunek. Unikam miraży, które imitują miłość a stanowią np pożądanie. Ucieczka od zwierzęcych instynktów ma ogromne przełożenie na budowanie prawdziwej miłości i wewnętrzne samopoczucie.

Pamiętam czas kiedy moją rodzinę coraz mocniej atakowało środowisko żony. Byłem nieświadom tego, że jesteśmy pod tak ogromnym naciskiem osób nieprzychylnych żonie, mojemu dziecku i mnie.
Ten wpływ środowiska żony (zajmowanie jej czasu który miała spędzić z rodziną) przejawiający się nieobecnością żony w związku był niszczycielski. Mężczyzna, który nie może dać miłości osobie, która non stop rozmawia ze znajomymi przestaje się rozwijać. Wpada w poważne dołki. To odbija się znowu na sprawach zawodowych. Na szczęście kryzys odsłonił karty i ujawnił te osoby, które niszczyły świadomie i nieświadomie nasze małżeństwo. Osoby pozbawione miłości bowiem starają się zaszkodzić rodzinie. Osoby miłujące pozostają w milczeniu i cieszą się każdą drobną rzeczą, która odbudowuje związek. Żyjąc w pełni świadomym tego co się stało osobiście czuje się coraz lepiej. Nie oczekuje powrotu żony bo jest to wyłącznie jej decyzja. Tylko jej osobisty intelekt i ewentualna miłość do dziecka może pozwolić jej zauważyć to co ja dostrzegam. Dostrzeżenie prawdy będzie bardzo trudne bo istnieje w niej przekonanie, że ludzie którzy niszczyli nasz związek pomagali jej nie czuć się samotnie. Nie dostrzega tego że poczucie samotności właśnie budowali ci znajomi wpajając jej listę oczekiwań, które przedstawione w nieodpowiedni sposób w związku stają się podstawą tworzenia konfliktu małżeńskiego. Podjudzali żonę wmawiając jej mój rzekomy brak miłości do niej.  Działali i działają z pełną premedytacją. To było bardzo wyraźne widać w sądzie podczas składania zeznań. Byli świadomi tego, że ich ingerencja w nasz związek niszczyła. Unikali, uciekali jak typowi złodzieje. To po prostu widać.

Miłość jest jednak niesamowita. Im więcej miłości daje tym więcej do mnie wraca. Czasem nawet ta miłość wraca od żony.
Mogę i muszę pokazywać dziecku miłość do żony bez względu na kaprysy czy chęci dokuczenia mi.
Kiedyś dostałem nawet list od osoby, która nie potrafi kochać i tylko nienawidzi. Chciała bym miał swój honor :) i odszedł od żony.
W obliczu miłości pseudo honor należy wsadzić sobie do kieszeni i kochać bezwględu na głupoty które się dzieją i dziać się będą.
Miłość drażni, drażni osoby, które w głębi serca nienawidzą. To swoistego rodzaju wojna nie mnie z żoną tylko mnie z środowiskiem żony. Może kiedyś żona to dostrzeże. Tym czasem koncentruje się na miłości. Jej dawaniu a tym samym na rozwoju własnym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz